Podział przebiega dziś na linii wielkich miast i malutkich wsi; pomiędzymi tymi którzy mieli szansę nabyć wyższą edukację i tymi, którzy nie mieli; pomiędzy ludźmi widzącymi siebie jako elitę i tymi którzy określają się mianem zwykłych Polaków.
Wybory dopiero co się zakończyły, a komentatorzy już prześcigają się w wyciąganiu brudów i twierdzeń kto zawinił danemu wynikowi, bądź kto przyczynił się do zwycięstwa. W mojej opinii wynik wyborów jest zbyt bliski by mówić tutaj o jakimś jednym konkretnym powodzie, ale bardziej ogólnym obrazie.
To co doskonale pokazują te wyniki to zatarcie się słynnego komentarza “widać zabory”, na rozkładzie poparcia wg powiatów jest on już praktycznie niezauważalny. To co dziś widzimy to dwie Polski ukryte wśród podziałów klasowych, wśród osobistych konsekwencji jakie przyniosła danym ludziom III RP.
Wykształceni z wielkich miast wybrali Trzaskowskiego, niewykształceni z małych miejscowości wybrali Nawrockiego. Jakie to ma konsekwencje? W internecie czytam ludzi wylewających pomyje na wyborców Nawrockiego właśnie z powodu ich cech, nazywa się ich obelżywie “motłochem”, sprowadza ich umiejętności intelektualne do “chłopskiego rozumu”.
Wszystko dlatego, że nie wybrali kandydata za którym stoją tzw. elity - doktorzy, profesorowie, różnorakiego rodzaju eksperci i komentatorzy z największych telewizji. W przeciwieństwie do wielkomiejskich oświeconych, zdecydowali się poprzeć kandydata nie mającego wielkich kontaktów międzynarodowych, niemówiącego w paru językach z perfekcyjnym akcentem. Zamiast tego postawili na “zwykłopolaka”.
I wydaje się, że mało komu w tej spirali pogardy przychodzi zrozumienie, że ci ludzie nie są mniej inteligentni od tych wykształconych, że ich sytuacja nie wynika z “głupoty”, a z braku możliwości jakie zapewniła im Polska. Że zagłosowali w sprzeciwie do polityki, która o nich ciągle zapomina?
Połowa Polaków nie mieszka w Warszawie, Krakowie ani Poznaniu. Są w słynnej Kąkolewnicy, Końskich, Legnicy i Chrzanowie. To oni najmocniej odczuwają problemy gospodarcze, to oni obawiają się odbierania tradycji, to ich najmocniej dotykają wszelakie regulacje ekologiczne i ogólny kierunek Polski, w którym oni są na marginesie, a na piedestale są piękni ludzie z TV, których poziomu finansowego prawdopodobnie nigdy nie osiągną.
Ci ludzie widzą pewną niesprawiedliwość, czy to pod względem ekonomicznym czy kierunku obyczajowego państwa. To bardzo racjonalne postawy, inaczej niż starają się indukować niektórzy komentatorzy. Pogarda stosowana wobec tych ludzi jest tylko i wyłącznie wzmocnieniem ich odczuć. Plucie na drugą osobę nigdy nie doprowadzi do jej przekonania, a do trzymania się coraz to mocniej swojej strony, niezależnie co pojawia się w mediach, niezależnie co słyszy się o kandydacie.
W mojej opinii w niedzielę wygrał nie tylko Karol Nawrocki, ale przede wszystkim krzyk sprzeciwu wobec polityki liberalnego salonu. To też nie tylko porażka Trzaskowskiego, ale porażka wszelkich ludzi z tego środowiska, którzy to nieudolnie starali się go umalować na kogoś kim nie jest.
Rafał Trzaskowski to chodzący elitaryzm, związany z Oxfordem, znającym biegle wiele języków, mającym kontakty międzynarodowe i dobrą prezencję. To polityk widzący świat w zupełnie inny sposób niż przeciętny obywatel z małego miasta, niepotrafący zrozumieć specyfiki problemów ludzi, o których III RP zapomniała.
I choć dla wielu mógłby być technicznie lepszym prezydentem (z powodu wymienionych cech), tak rola prezydenta to nie tylko widoczność międzynarodowa, a pewien symbol, w którym powinno zmierzać państwo. I to drugie w tych wyborach przeważyło, choć podział dalej będzie trwał i się pogłębiał, bo nie wierzę że ciągle przypominająca o sobie siostra Pogarda nagle zniknie.
3 czerwca 2025