Piewcy bezmyślnego "rozwoju" chcą byśmy biegli z przepaską na oczach, byle szybko, byle szybciej niż inni, za wszelką cenę.
Mówią niczym w Scooby Doo: "Wszystko by mu się udało, gdyby nie te wścibskie regulacje!". W Stanach przecież regulacji nie ma, więc budują szybko, a u nas? U nas trzeba się bawić z compliance, czytać jakieś dokumenty. No szkoda gadać, miejsce nie do życia. Biegnijmy szybko, jeszcze szybciej (nie patrzmy na długoterminowe skutki)!
Czytałem tego typu wpisów ogrom i w nich zawsze pomieszane są dwie rzeczy. Jest to szlachetna idea budowania, rozwoju i wkładania wartości do społeczeństwa, którą stawia się w kontrze do państwowych regulacji - zdemonizowanych do roli blokera tego indywidualnego impaktu.
I tu trzeba twardo powiedzieć: regulacje są potrzebne.
Potrzebujemy sprawnych instytucji, ochrony danych, ochrony ludzi przed wyzyskiem czy dominacją korporacji. Rozwój to nie tylko biznes, to też rozwój społeczeństwa, którego biznes wcale nie musi właściwie zapewnić.
Jestem zdania, że regulacje nie powinny być traktowane jako coś z góry złego. Owszem, niektóre z nich mogą być przesadzone, ale w dłuższej perspektywie służą nam wszystkim. Sprawny przedsiębiorca sobie z nimi poradzi, choć będzie mu trudniej niż bez nich. Ale to lepiej dla wszystkich by innowacje były wprowadzane nieco wolniej, lecz z większą korzyścią społeczną.
Podsumowując: regulacje są dobre jeśli są właściwie przemyślne.
Tak należy na nie patrzeć, a nie przez pryzmat czystego zła i ogranicznika. Prawdziwym złem jest brak regulacji - brak praw przysługujących zwykłemu człowiekowi. To on skutkuje dominacją silniejszych wielkich korporacji i firm wykorzystujących naszą słabość.
17 lutego 2025